Wykonałam go inaczej niż zwykle. Bo przecież nie wszystko co robię musi być szydełkowane, prawda?
Choć zapięcie jest zrobione na szydełku ;)
Robiąc naszyjnik przypomniałam sobie jak to w liceum, czekając na autobus do domu, robiłyśmy sobie z koleżankami bransoletki, właśnie tym sposobem, tyle że z muliny. To wspomnienie sprawiło, że zrobiłam jeszcze kilka innych rzeczy, bardziej kolorowych :) Ale to już innym razem...
Pozdrawiam słonecznie
Kasia
ciekawy i bardzo pomysłowy,podoba mi się, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpięknie wygląda taki zgrzebny)
OdpowiedzUsuńKasieńko kochana czekam na kolorowe :)
OdpowiedzUsuńJakie Ty piekne rzeczy robisz !!!! Przegladnelam caly blog i jestem w pelnym zachwycie,nie moglam zostawic komentarzy pod wszystkimi postami ,wiec robie to gruntownie pod tym.
OdpowiedzUsuńZnalazlam tu jeszcze jedno wspaniale miejsce do odwiedzin.
Serdecznosci posylam wiele !
ale cudo!
OdpowiedzUsuńŚliczny! Ciekawe jak wygląda na szyi... :)
OdpowiedzUsuń